Ulica Turowicza, szeroka i równa arteria łącząca południowe rejony Krakowa z obwodnicą miasta, przyciąga od lat wielbicieli szybkiej jazdy. Choć dla niektórych stanowi to atrakcję, mieszkańcy sąsiednich apartamentowców przy ulicy Przyjaźni Polsko-Węgierskiej odczuwają dezaprobatę. Stale narastający hałas i potencjalne zagrożenie stają się dla nich coraz bardziej niepokojące. Grzegorz Garboliński, lokalny radny, wyraża swoje zaniepokojenie, nalegając na podjęcie pilnych działań. Zauważa on, że skala wykroczeń oraz istniejące ryzyko dla bezpieczeństwa publicznego nie mogą pozostać bez odpowiedzi.

Garboliński ma już propozycje dotyczące możliwych rozwiązań. Zachęca do skierowania wniosku do Generalnego Inspektoratu Ruchu Drogowego w sprawie instalacji fotoradaru lub innej technologii mającej na celu zmuszenie kierowców do ograniczenia prędkości. Twierdzi, że jest to najefektywniejszy sposób na opanowanie sytuacji na Turowicza. Jego argumentacja opiera się na przekonaniu, że jedynie kontrola policyjna jest niewystarczająca. Od długiego czasu mieszkańcy sygnalizują problem z nocnymi wyścigami i nielegalnymi rajdami, które zakłócają ich codzienność. Tymczasowe rozwiązanie w postaci dodatkowych patrolów policyjnych jest konieczne, ale długoterminowa strategia powinna skupić się na infrastrukturze wymuszającej na kierowcach przestrzeganie przepisów drogowych.

Stanisław Kracik, wiceprezydent Krakowa, odpowiadając na te obawy, zaznacza, że ulica Turowicza jest głównym ciągiem komunikacyjnym. Jego charakterystyka uniemożliwia zastosowanie takich środków jak progi zwalniające czy inne fizyczne bariery – potencjalne drgania mogłyby uszkodzić wiadukt. Kracik dodaje także, że zawężenie ulicy nie wchodzi w grę, ponieważ mogłoby to negatywnie wpłynąć na jej przepustowość, co w efekcie skutkowałoby powstawaniem korków na okolicznych drogach.