1 kwietnia w Polsce świętowaliśmy Prima Aprilis i chociaż atmosfera nie sprzyja żartom, niektórzy nie zrezygnowali z tradycji. Kopalnia soli w Wieliczce wydała specjalne oświadczenie, w którym poinformowała o nowym nabytku kopalni: osiołku poitou, informując później, że był to jedynie żart.
Zwierzęta w kopalni
Dawniej w kopalni soli w Wieliczce pracowali nie tylko ludzie, ale także konie. Ostatni koń zakończył swoją służbę w 2002 roku i udał się na emeryturę. Od tamtej pory na dole nie ma już zwierząt, na szczęście dla nich samych, bo kto chciałby spędzać dnie i noce pod ziemią, przy minusowych temperaturach? Na Prima Aprilis pracownicy kopalni pokusili się o żart, w którym poinformowali o osiołku Poitou mającym stać się nową atrakcją turystyczną podziemi.
Sympatyczne zwierzę z pewnością cieszyłoby się ogromną popularnością wśród turystów, zwłaszcza dzieci, jednak naprawdę byłoby szkoda zmuszać zwierzę do życia w podziemiu. Naszym zdaniem kopalnia soli w Wieliczce jest naprawdę ciekawym miejscem, niepotrzebującym dodatkowych rozwiązań.
Co robiły konie w kopalniach?
W dawnych czasach nie znano takich technologii, jak obecnie, co jest oczywiste. W związku z tym konie były pod ziemią potrzebne. Pomagały górnikom i ciągnęły wózki z urobkiem.
Niestety, warunki pracy koni były nie tylko ciężkie, tak samo zresztą jak ciężkie były dla górników. Smutne było to, że te konie, które wysyłano pod ziemię, nigdy nie wracały już do życia na powierzchni. Kiedy przestawały nadawać się do pracy, umierały w kopalni lub wyruszały z podziemi prosto do ubojni. Ze względu na pracę pod ziemią zwierzęta te stawały się ślepe i nie nadawały się do innej pracy. Przed wiekami niestety nikt nie troszczył się o dobro zwierząt, zwłaszcza że ludzie mieli niewiele lepiej.
Mając na uwadze losy koni kopalnianych, cieszymy się, że nie są już potrzebne pod ziemią. Mamy również nadzieję, że technologia pozwoli w przyszłości całkowicie zniwelować niebezpieczeństwo, z jakim wiąże się praca górnika.